Szukaj w sklepie
12 638 25 10

Winnica Kraków

Katalońska ofensywa: Jordi Miró

Jordi Miró to człowiek, jak wielu innych winiarzy, chyba skazany na zajmowanie się winiarstwem, ponieważ jego przodkowie uprawiali winorośl i robili wina od lat. Jego droga do założenia własnego winiarskiego projektu, jakim jest Jordi Miró Celler, była najnaturalniejszą zawodową ścieżką na świecie.
Pierwszym w rodzinie, który założył własną winnicę był pradziadek Jordi Miró – Francisco Miró Brunet. Jego syn (dziadek Jordi Miró), urodzony w 1899 roku Olegario Miró Bosquet, odziedziczył już działające winnice. Uprawiał je aż do 1959 roku, kiedy postanowił przyłączyć się do spółdzielni. Jego syn, a ojciec Jordi Miró, Miguel Miró Descarrega pracował w winnicach rodzinnych już jako członek spółdzielni. Ponadto dziadek Jordi Miró ze strony matki – Jaume Diego Rius także zajmował uprawą winorośli. Nic więc dziwnego, że z takimi korzeniami Jordi Miró zajął się na dobre sztuką winiarską.

Pierwsze szlify zdobywał pomagając ojcu w jego winnicach, następnie w 1992 roku zaczął pracować w firmach winiarskich w Penedés, aż trafił w 1995 roku do znanej na świecie Vinicola del Priorat, w której piastował stanowisko dyrektora handlowego. Tym samym Jordi Miró przebył kolejno całą ścieżkę nauki. U ojca uczył się uprawiać winorośl, przycinał, doglądał, zbierał owoce, ale zimą nudził się, dlatego ruszył w świat zdobywać doświadczenie na kolejnych etapach powstawania wina i jego sprzedaży.

Własny projekt rozpoczął w 1999 roku, kiedy postanowił posadzić winnice (5ha) i robić wina pod własnym szyldem. Oczywiście zasięgał rad ojca z jednej strony, a przyjaciela Sisco Blancha, inżyniera agronoma, z drugiej. We trzech zorganizowali i zaprojektowali całą winnicę.

Dziesięć lat później gotowa była winiarnia (2009). Pierwszy rocznik win powstał w 2010 roku dzięki pomocy doświadczonego enologa i przyjaciela Ignasi Carsi. Na co dzień, zarówno w winnicy, jak i w winiarni pomaga mu angielski przyjaciel Shaun Pentecost. Razem ciężko pracują, eksperymentują i robią wina na swój własny sposób.

Jordi Miró jest zwolennikiem jak najmniejszej interwencji człowieka w procesie tworzenia wina, unika nawozów sztucznych, pilnuje wszystkiego sam, bardzo dużo czasu poświęca samej uprawie, żeby uzyskać dobry surowiec. Dzięki temu nie musi rzeczywiście za wiele ingerować w czasie całej winifikacji.
Jordi Miró podkreśla zawsze, że każda odmiana winogron potrzebuje innego traktowania. Dlatego zrobił wina linii Ennak (tinto i tinto crianza) winifikując różne odmiany w różny sposób. Niektóre osobno, niektóre razem i nie zawsze w identycznych połączeniach.

Efektu mogliśmy doświadczyć próbując win Ennak tinto i Ennak Crianza. To pierwsze powstało z kupażu 34% carignan, 22% grenache, 22% tempranillo oraz 22% merlot, owoce były ręcznie zbierane, wino nie leżało w beczce, wyprodukowano 6 tys. butelek. Najciekawsze są oczywiście dane dotyczące samej winifikacji. Tempranillo i merlot macerowane były razem, w kontrolowanej temperaturze 16°C, przepompowywane w ciągu pierwszych 24 godzin, a potem dwa razy dziennie przez 30 dni, żeby wydobyć jak najwięcej ekstraktu, koloru i aromatu. Na koniec fermentacja alkoholowa bez skórek, żeby nie przesadzić z taninami i fermentacja malolaktyczna w stalowych kadziach. Carignan i grenache z kolei przeszły winifikacje wspólnie, macerowane ze skórkami, fermentowane w kontrolowanej temperaturze, najpierw podczas fermentacji alkoholowej, potem mlekowej. Efekt jest po pierwsze zaskakujący: wino ma niezwykle subtelny kolor i nie jest specjalnie gęste. na tle win z tego regionu wino bardzo się wyróżnia, ponieważ wina z Terra Alta bywają często bardzo skoncentrowane, gęste, konfiturowe. Tymczasem Ennak tinto to wino cudownie świeże, prawie mentolowe. Ma oczywiście dobre ciało, jest świetnie zrównoważone, rzeczywiście nie jest przesadnie taniczne i ma umiarkowaną kwasowość, która jest podstawą tej niesamowitej rześkości Ennaka. Trzeba je pić nieco chłodniejsze niż standardowo czerwone wino, może w 12-13°C, wtedy jest najlepsze. Pięknie pachnie owocami, trochę wiśni w czekoladzie, ciut świeżych leśnych jagód, długa końcówka i świetna równowaga.

Drugi Ennak to Crianza, czyli wino leżakowane w beczce 12 miesięcy (zwykle Crianza musi leżakować w drewnie minimum 6 miesięcy). Powstało z wielu odmian w następującej konfiguracji: 28% cabernet sauvignon, 23%garnacha, 21%  mazuelo (carignan), 11% syrah, 9% tempranillo i 8% merlot. Proces winifikacji był nie mniej skomplikowany niż w przypadku Ennaka tinto, ale dzięki nieco innemu składowi  oraz leżakowaniu w beczce smak jest nieco inny. Owszem, mimo starzenia, wino jest wciąż dość żywe, świeże, zachowuje dużo owocowych nut, ale złożoność tego wina naprawdę powala. W nosie najpierw pojawiły się dojrzałe owoce: maliny, porzeczki i wiśnie. Potem czekolada i wiśnie w likierze, trochę ziół i przypraw. Lekka sugestia beczki. Usta okazały się pełne, bardzo intensywne, ale nie dżemowate i kleiste – zdecydowanie eleganckie, garbniki całkiem krągłe, kwasowość umiarkowana. Końcówka cudownie długa, mineralna.

To są wina naprawdę godne uwagi.